niedziela, 2 sierpnia 2015

Cecelia Ahern - "Love, Rosie"

 
Przypomnij sobie sylwetkę swojego najlepszego przyjaciela. Jego błysk w oku, biały uśmiech i zmierzwione włosy. Zadarty nos, wzrost siedzącego psa, krzaczaste brwi i pełne usta. Ty też mimowolnie śmiejesz się do komputera?

Rosie śmieje się do komputera od osiemnastych urodzin, w ten jedyny sposób kontaktując się z Alexem. Jej najlepszy przyjaciel mieszka po drugiej stronie oceanu.

Rosie i Alex to najlepsi przyjaciele od przedszkola. Mimo wzlotów i upadków, czyli:



Alex
Dlaczego nie zaprosiłeś mnie na urodziny w tym roku? Wiem, że idą wszystkie chłopaki z klasy. [...]
Rosie
 Rosie
Pszyjęcie nie było zbyt fajne. Niczego nie straciłaś. Chłopaki są głupie. Brian wrzucił swoją pizzę do śpiwora Jamesa i kiedy James się obudził, miał we włosach pomidory i ser i wszystko i moja mama próbowała to zeprać ale nie schodziło a potem mama Jamesa nagadała mamie Briana i moja mama zrobiła się strasznie czerwona, a mój tata powiedział coś czego nie usłyszałem i mama Jamesa zaczęła płakać i wszyscy poszli do domu. [...]
Alex
są przyjaciółmi na śmierć i życie. Trzymają się razem; tylko ich dwójka, nikt inny. Największą próbą ich przyjaźni staje się wyjazd Alexa do Ameryki, kiedy to muszą się rozstać. Rosie zostaje w Dublinie, a Alex przeprowadza się do Bostonu. To ma być tylko rok rozłąki. Według planu po ukończeniu szkoły Rosie ma zamieszkać w Bostonie, by studiować hotelarstwo, a Alex ma rozpocząć tam medycynę. Niestety pewna mała osóbka swoim niespodziewanym przyjściem burzy ich plany... Córeczka Rosie.



Zawsze źle piszesz wiem. Pisze się WIEM a nie WJEM.
Rosie.

Pszepraszam, panno idealna. Wjem jak pisać wjem.
Alex.

Wielu z was może się wydawać, że przyjaźń damsko-męska jest niemożliwa. Większość twierdzi, że w końcu jedna z osób się zakocha i będzie tkwić w tzw. friendzone. Wytłumaczenie osobom, które nie mają przyjaciela płci przeciwnej nie jest tak proste, jak fabuła serialu "Na wspólnej". Część osób twierdzi, że miłość to kolejny etap przyjaźni. To uczucie, które się rozwija. Przyjaciel pomaga  nam decydować, wspiera nasze wybory, wysłuchuje wyżaleń i daje pozytywnego kopa motywującego. Rosie i Alex to najlepsi przyjaciele. Ich przyjaźń jest niezniszczalna. Nie wiem, czy to, co się pomiędzy nimi narodziło to przyjaźń i przyzwyczajenie, czy miłość. Odpowiedź na to pytanie odkryłam na kolejnych kartach książki. Przyjaźń damsko-męska istnieje... Przynajmniej do pierwszego pocałunku!*

Tytuł: Love, Rosie
Autor: Cecelia Ahern
Tytuł oryginału: When Rainbows End
Tłumaczenie: Joanna Grabarek
Wydawnictwo: Akurat
  Powieść jednotomowa
Liczba stron: 512

Moja ocena: 6/7
Książka napisana jest w dość nietypowy sposób. Nie zawiera narratora, akapitów i rozdziałów. Zbudowana jest z listów, wiadomości na chacie, pocztówek i e-maili. Spodobało mi się to. Nietypowe rzeczy zazwyczaj zyskują moje uznanie.

Tutaj również - błagam, nie bijcie! - zaczęłam od filmu. Gdy go obejrzałam, nie sądziłam, że kiedykolwiek sięgnę po książkę, ale jak zobaczyłam ją na półce mojej kuzynki... Nie żałuję. Książka różni się od filmu większością wydarzeń i - co ważne - zakończeniem! Niestety znowu mam zastrzeżenia, co do finału. Kompletnie mi się nie podobał. Chyba muszę się zgłosić w urzędzie pracy jako szukająca pracy na stanowisku konsultantka do spraw zakończeń książkowych. Ciekawe, ile by mi płacili?

Zdecydowanie moją ulubioną postacią w tej historii jest Ruby. Szalona i bezpośrednia przyjaciółka Rosie, starsza od niej o dziesięć lat. Gdy tylko główna bohaterka czuje się brzydka jak Voldemort, Ruby pociesza ją i zabiera na szaloną imprezę do pubu za rogiem. Ruby to przyjaciółka, jakiej potrzeba każdemu. Do tej chwili zastanawiam się, czy to nie ona jest (jedynym) przykładem prawdziwej przyjaźni w tej książce... Czuję, że znalazłabym z nią wspólny język i wywijała na parkiecie tańcząc salsę!

Powieść od około połowy czytało się trudniej z każdym słowem, wersem, zdaniem, a wreszcie stroną. Dlaczego? Mimo że była wciągająca, to po pewnym czasie zaczęły mnie irytować "przypadkowe" przeciwności losu, które odpychały od siebie bohaterów. Z realnej historii dwojga ludzi, miałam wrażenie, że zaczynam czytać przesadną (czy istnieje lek hiperbola? Jeśli tak, to Cecelia przedawkowała) bajeczkę. Jak zwykle, muszę znaleźć coś, co mi nie pasuje, chociaż książka jest fantastyczna. Trudno mi dogodzić.


Oczy mi się pociły. Roniłam łzy. Wzruszyłam się. Płakałam. Ryczałam jak bóbr. Znalazłam tyle określeń tego, co się ze mną działo, by każdy zrozumiał, jakie uczucia mną wierzgały przy tej lekturze. Ta książka wywołała we mnie wiele - czasem sprzecznych - emocji. Od płaczu, aż po śmiech. Od wściekłości - najczęściej na Alexa, solidarność jajników z Rosie! - aż po błogi spokój i delikatny uśmiech. Jeśli ktoś ma problem z wykrzesaniem z siebie jakichkolwiek uczuć, nie trzeba biegać po lekarzach i stać w kilometrowych kolejkach w poczekalniach - wystarczy sięgnąć po "Love, Rosie".


Można uciekać i uciekać w nieskończoność, ale prawda jest taka, że wszędzie tam, gdzie się zatrzymasz, dopadnie Cię Twoje życie.

Książka porusza wiele codziennych problemów. Trudność ze zdobyciem pracy, niepowodzenie w miłości, problem z wychowaniem dziecka, czy brak czasu na siebie i swoje pasje. Żebyśmy nie zostali przygnieceni ich ilością, autorka wtrąca trochę humoru i wspaniałą postać, o której już wspominałam - Ruby. Wtedy nawet jeśli przypomni się o niespłaconym kredycie hipotecznym, braku pieniędzy na resztę miesiąca, wczorajszej kłótni z przyjaciółką, to oczy same się śmieją. Do książki. Magia? 

Mimo że nie trawię pleonazmatycznie zwykłych obyczajówek, to autorka zmieniła moje zdanie.
Łyżeczką humoru, szczyptą codzienności, opakowaniem przyjaźni, chochelką problemów i szklanką miłości stworzyła powieść nadzwyczajną w zwyczajnym świecie. Brawa na stojąco.

Zuzia



PS: Dziękuję, że czytacie moje recenzje. Nawet nie wiecie, ile to dla mnie znaczy! 


KLIK - FANPAGE NA FACEBOOKU! Zapraszam do lajkowania i udzielania się ;)

Zachęcam też do zaobserwowania bloga i głosowania w ankiecie. To Wy wybieracie, jaka recenzja pojawi się następnie!

Trzeciego sierpnia wyjeżdżam i recenzje będą pojawiać się rzadziej. Postaram się złapać wifi i pisać na bieżąco. Wszystkiego dowiecie się na fejsie
 <KLIK> - z pierwszej ręki, prosto z Rzymu!
Ciao!

 klik
*autorką zdania jest nadzieja1925


60 komentarzy:

  1. Bardzo lubię tą książkę :) Do samego końca kibicowałam bohaterom i przy zakończeniu byłam dumna, że ich nie zamordowałam wzrokiem za takie decyzje ;)
    Thievingbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też już czasami ledwo wytrzymywałam z nimi! Ale w końcu zaznałam spokój, czytając koniec :)

      Usuń
  2. Kusi ta książka, ponieważ pięknie ta autorka pisze. Ciepło i ogromnie optymistycznie :)
    http://moje-ukochane-czytadelka.blogspot.com/2015/07/o-delikatnosci-sow-kilka-i-kolejny.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie :)
      Tak było przy "PS: Kocham Cię". Też zamierzam przeczytać, a widziałam tylko film

      Usuń
  3. Myślę na tą książką, bo mam zamiar oglądnąć film. Jednak pierwsze chcę przeczytać :) Będę mogła zrobić wtedy "Książkę czy film", na bloga. Świetna recenzja! :)

    Buziaki :*

    www.majkabloguje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :*
      Gwarantuję, że bardziej spodoba Ci się film

      Usuń
  4. Kompletnie nie moja tematyka, ale obejrzałam film i bardzo mi się spodobał. Także myślę, że książkę też chcę przeczytać :p. Fajnie i pomysłowo napisana treść, więc można się skusić ;).

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja jak zwykle nie czytałam xd Oglądnęłam za to film, przy którym poryczałam się jak głupia. Właściwie to 1/3 filmu to był mój płacz. Mam nadzieję, że książka również taka będzie :D
    http://gabrysiekrecenzuje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, ja też płakałam, ale nie aż tak! :D
      Książka też ma swój klimacik, ale bardziej zachęca do przemyśleń, niż do płaczu :P

      Usuń
  6. Uwielbiam tę książkę, zawładnęła moim sercem !:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetna recenzja!
    Mam kilka pytań:
    - Masz konto na lubimyczytać?
    - Będą recenzje takich książek jak Rywalki, Eleonora&Park albo Każdego dnia?
    - Książki kupujesz czy pożyczasz?
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Justyna! :)

      1.Właśnie planuję założyć :) Poinformuję na fejsie i na blogu, jak założę :)
      2. Jasne, że będą! Najpierw muszę je skądś wytrzasnąć (planuję książkowe zakupy na początku roku szkolnego).
      3. Jak do tej pory wypożyczam, ale w bibliotece nie ma tak wielkiego wyboru (większość lektur, które chętnie przeczytam, już przeczytałam), ale moją ulubioną serię mam w połowie skompletowaną (Pretty Little Liars). Nie mniej jednak, mam w planach zakupić kilka książek. Ciężki wybór tylko: które? Mam tak długą listę, a fundusz ograniczony... :(

      Usuń
  8. Początkowo przeszkadzala mi forma epistolarna ale potem się przyzwyczaiłam i zakochałam się bez pamięci zarówno w książce jak i filmie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też. Czułam się, jakby coś mnie omijało. Było tak, że rozmawiali o czymś, o czym nie miałam pojęcia i o czym dowiadywałam się kilka stron później :(

      Usuń
  9. Bardzo ciekawa forma recenzji, jeszcze się z taką nie spotkałam ;)
    Cieszę się, że podobała Ci się ta książka, uwielbiam Ahern, a Love, Rosie jest jedną z moich ulubionych książek (zaraz po Porze na zycie, którą Ci serdecznie polecam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z taką, czyli jaką? Piszę to, co mi w duszy gra :)
      "Pora na życie"? Chętnie przeczytam!

      Usuń
  10. obejrzałam film, książka jest na liście, nie zawiodę się, bo to coś dla mnie :))

    http://triviaaboutme.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam ta książkę jak i film <3
    Klikniesz w linki w nowym poście będę wdzięczna;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wszyscy uwielbiają! To brawa dla p. Cecelii! :)

      Usuń
  12. Czytałam tę książkę, chyba w Święta i była idealna na tamten okres.
    Uwielbiam książkę, film także.
    Świetna recenzja
    Pozdrawiam :*
    cynamonkatiebooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja w upalne czerwcowe dni i też była idealna! Książka perfekcyjna na każdą porę roku :)

      Usuń
  13. Nie czytałam tej książki, ale widzę, że zgarnia mnóstwo pozytywnych recenzji :)

    melomol.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie słyszałam o tej książce, ale cytaty ma świetne. Muszę koniecznie ją przeczytać.
    Zapraszam do mnie.

    http://odbicie-lustra.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Czasami czuję, że jestem jedyną osobą, która jeszcze nie przeczytała ''Love, Rosie''. Wszędzie widzę jej recenzje i to w większości pozytywne, więc dlaczego ja się za nią jeszcze nie zabrałam?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też sobie zadaję to pytanie!
      BIEGIEM DO KSIĘGARNI, ALE JUŻ! :D

      Usuń
  16. Książkę przyjemnie się czytało, chociaż nie byłam zachwycona :) Wolałabym poznawać losy bohaterów przez normalną narrację niż przez maile i listy, wiem, że to oryginalne, ale moim zdaniem nietrafione. Recenzja świetna, zwłaszcza końcówka <3 Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mnie też trudno było się przestawić, ale byłą to ciekawa odskocznia ;)

      Usuń
  17. Ja też oglądałam film ;D A za książkę chcę się wziąć, ale nie wiem jeszcze kiedy :p
    Pozdrawiam,
    http://magiel-kulturalny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w filmie akcja pędzi baaardzo szybko! W ciągu pięciu minut Rosie zachodzi w ciążę, rodzi dziecko i wychowuje je na trzyletnią dziewczynkę. Sensacja! :D

      Usuń
  18. Książkę bardzo chcę przeczytać, bo wszyscy zachwalają :).
    No i ta forma epistolarna to coś nowego, jeszcze nigdy nie czytałam takiej książki.
    A potem chcę obejrzeć film z Claflinem <3. xD
    City of Dreaming Books

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Clafiln <3
      Koooocham go od roli Finnicka w IG!

      Usuń
  19. Nie czytałam książki ani nie oglądałam filmu. Twoja recenzja jest bardzo ciekawa ale tematyka jakoś nie przekonuje mnie. Nie lubię takich książek bo wolę te z narratorem.
    Mój kawałek internetu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety to minus tej książki, bo forma epistolarna nie wszystkim pasuje ;(

      Usuń
  20. Książki nie czytałam, oglądałam film i w ogóle mi się nie spodobał :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też na początku uważałam, że to klapa, ale książka i ponowne zagłębienie się w losy bohaterów pomogły mi pokochać "Love, Rosie" ;)

      Usuń
  21. Nie mogę się przekonać.:)
    Po "PS. Kocham Cię" nie wyobrażam sobie kolejnej książki Cecelii Ahern w moich rękach, ale tyle pozytywnych opinii. Z drugiej strony te negatywne recenzje. Sama już nie wiem, co sądzić.
    Jednak bardzo zachęciła mnie ta nietypowość i humor książki, więc kto wie, może kiedyś, niebawem, wkrótce..? :)
    Ani książki, ani filmu nie oglądałam.
    Myślałam, że to zwykła nastoletnia miłość, a tu dziecko, wow. ;)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie.♥ Kocham twoje recenzje.^^
    wyspa-ksiazek1.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest to nastoletnia miłość, bo dziecko nie jest Alexa, a tak naprawdę Rosie i Alex nie są ze sobą <>...
      Polecam! ;)

      Usuń
  22. Ja tego nie czytałam i czytać nie będę już mam dość od patrzenia na ta książkę.
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  23. O książce słyszałam wiele dobrego i wiele złego. Jednak przeważają chyba te pozytywne. :) Dlatego mam w planach

    OdpowiedzUsuń
  24. Z każdą kolejną recenzją coraz bardziej chcę ją przeczytać :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to nic nie pozostało, jak biec do księgarni! ;)

      Usuń
  25. Super blog!
    Ciekawe i przydatne recenzje!
    Zostaję u cb!
    Zapraszam do mnie!;))

    http://najlepszeharlequinyiksiazki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  26. Co chwila napotykam się gdzieś na tę książkę. Może to znak aby w końcu po nią sięgnąć XD
    Nie szkodzi że zaczęłaś od filmu. Zrehabilitowałaś się przeczytaniem książki :D
    Pozdrawiam
    http://mylittlebigreviews.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  27. Czytałam ją kilka lat temu (jeszcze pod starym tytułem) i naprawdę nie mogłam uwierzyć, że taka obyczajówka może mnie porwać. Wcześniej były fantastyki i thrillery - po "Na końcu tęczy" zaczęłam widzieć potencjał w książkach innego typu, a przynajmniej w książkach Ahern.

    Świetna recenzja
    Ogród w Kieszeni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jestem tego samego zdania, bo "zwykłe obyczajówki" mnie nudzą. Piąteczka!

      Usuń
  28. przeczytałam pierwsze 60 stron i szczerze mówiąc miałam dość książki, za to z przyjemnością obejrzałam film. pozdrawiam :)
    http://wyznaniaczytadloholiczki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wciągnęłam się niesamowicie, może przez te humorystyczne dialogi bohaterów? ;)

      Usuń
  29. Czy ze mną jest coś nie tak, skoro ta książka w ogóle mnie nie zainteresowała? Tyle osób ją chwali, opowiada, że zmieniła ich postrzeganie, a ja kompletnie nie trawie. I to nie tylko tę! Nowa wydana w Polsce również nie powaliła mnie na kolana i raczej szukam czegoś innego. Chociaż słyszałam, że "P.S. Kocham Cię" to już całkiem inna bajka:)
    Ale film był okej - tak na jeden raz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może po prostu taki typ powieści Ci nie podchodzi... Spróbuj z innym gatunkiem :)

      Usuń
  30. Niestety, mnie książka zupełnie się nie podobała. Choć pewne aspekty takiego rodzaju przyjaźni znam z własnego doświadczenia, opowieść do mnie nie trafiła. Bohaterowie wydali mi się totalnie niezdecydowani, a zmienna forma opowieści trochę mnie męczyła. Widać nie jest to tekst dla mnie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Uwielbiam tą książkę ! i też zaczełam od filmu :), pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Cześć!
Bardzo mi miło, że trafiłeś na mojego bloga. Mam nadzieję, że zostawisz po sobie ślad w formie komentarza i zaobserwowania.

Jeśli chcesz być informowany o odpowiedziach na Twój komentarz, zaznacz "powiadamiaj mnie" przed dodaniem komentarza i często zaglądaj na bloga!

Chętnie poznam Twoją opinię i z radością na nią odpowiem.

Dziękuję!

Zuzia

Mrs. Punk